piątek, 8 marca 2013

Kupuj bo polskie?

Dość ciekawa polemika KoLibrowców z Ruchem Narodowym dotycząca Akcji "Swój do swego po swoje". W założeniu akcja ma na celu promowanie kupowania polskich produktów u polskich przedsiębiorców. Ma to doprowadzić do ożywienia gospodarki i mniejszy odpływ pieniądza z naszego kraju. Uważam że akcja fajna co do zasady, w końcu Niemcy też wspierają swoje produkty, ale zgadzam się z KoLibrami że akurat nie tędy droga.
Najpierw trzeba wzmocnić polską gospodarkę poprzez zmniejszenie biurokracji i obniżenie podatków, a potem promowanie na zasadzie "dobre bo polskie". Teraz wychodzi na to że nie ważne czy dobre, kupuj bo polskie, a to już dla mnie ostry bulszit.Tak o swojej akcji piszą jej organizatorzy:

Jesteśmy akcją społecznościową promująca patriotyzm konsumencki. Nasz cel jest wyjątkowo praktyczny - wzrost zamożności społeczeństwa polskiego.
Opis
Swój do swojego po swoje.
Co mogę zrobić dla swojej ojczyzny?
1. Trzymaj pieniądze w polskim banku – najlepiej spółdzielczym.
2. Kupuj produkty lokalnych producentów. Uważnie studiuj skład produktów. Lokalne firmy z reguły używają mniejszej ilości konserwantów spożywczych.
3. Korzystaj z miejscowych targowisk. Dzięki temu pozwalasz polskiemu rolnikowi uniezależnić się od wielkich sieci handlowych, narzucających nieraz drakońskie warunki współpracy.


Wspieranie dóbr i usług, wytworzonych przez polski kapitał, niesie ze sobą szereg wymiernych korzyści ekonomicznych. Wbrew pozorom, patriotyzm konsumencki nie jest reliktem przeszłości, lecz instrumentem mogącym przynieść naszemu krajowi następujące pożytki:

1. Wspierając polskie produkty i usługi poprawiasz rachunek bieżący bilansu płatniczego, co skutkuje zwiększeniem rezerw walutowych. Zwiększanie rezerw walutowych i skupowanie obligacji skutkuje tym, że uzależniamy politycznie państwa postronne (przykładem mogą być Chiny, które wykorzystują swoje rosnące rezerwy walutowe do kupowania obligacji USA).
2. Polska jest krajem ubogim w kapitał, więc oszczędne nim gospodarowanie i patriotyzm konsumencki ułatwia jego akumulację. Bez kapitalizacji nie powstaną w naszym kraju nowe zakłady pracy. Kupując produkty obce, wspieramy dobrobyt ekonomiczny poza granicami naszego państwa.
3. Nasze państwo odnosi większe korzyści fiskalne z dóbr wyprodukowanych w kraju. Koncerny mają o wiele większą możliwość transferowania zysku i kreowania sztucznych kosztów, co z definicji zaburza równość konkurencji. Lokalne firmy nie rozliczają się w rajach podatkowych.
4. Produkty lokalne są produkowane i dystrybuowane „na miejscu”, więc obciążenie środowiska z tytułu transportu jest mniejsze. Nadmierny przewóz towarów może powodować zanieczyszczenie gleb metalami ciężkimi.
5. Lokując pieniądze w polskim banku, zapobiegasz nadmiernej koncentracji kapitału, a w konsekwencji utrudniasz powstanie: „banków zbyt dużych, aby upaść”. Ponadto banki spółdzielcze najczęściej angażują się w aktywizowanie społeczności i wspierają lokalne inicjatywy. Obce banki korporacyjne z reguły traktują Polskę jak kolonię, którą trzeba wyeksploatować. Nie liczą się zupełnie z dobrem mieszkańców kraju.
6. Konsekwentny spadek rezerw walutowych (to one pokrywają nasz ujemny bilans płatniczy) powoduje obniżenie wiarygodności płatniczej naszego kraju. W rezultacie możemy popaść w pułapkę zadłużeniową, gdy rynki finansowe zażądają wyższego oprocentowania niż możemy sobie na to pozwolić.
7. Polskie produkty, w wielu przypadkach, nie ustępują jakością produktom zagranicznym, jednak ze względu na krótką historię gospodarki rynkowej w naszym kraju, nie miały możliwości wyrobienia sobie odpowiedniej marki.
8. Nadwyżka importu nad eksportem obniża produkt narodowy brutto oraz produkt krajowy brutto (PKB = konsumpcja + inwestycje + wydatki rządowe + eksport - import + zmiana stanu zapasów, PNB = konsumpcja + inwestycje brutto + wydatki rządowe + eksport netto).
9. Wiele narodu ma w swojej kulturze zakodowane kupowanie produktów wyprodukowanych przez krajowych producentów. Najlepszymi tego przykładami są zamożne kraje takie jak Japonia i Niemcy.
10. Hasło „swój do swego po swoje” buduje więź producent-konsument. Dzięki wspieraniu lokalnych przedsiębiorców następuje nagromadzenie pozytywnego kapitału społecznego, który jest dodatnio skorelowany ze wzrostem gospodarczym. Popierając swoich wspólnie budujemy zaufanie społeczne. Prowadzenie wspólnych interesów powoduje zawiązanie kontaktów międzyludzkich.

Czy ta akcja nie jest wypaczeniem wolnego rynku?
Wprost przeciwnie – dzięki wzrostowi świadomości konsumenckiej budujemy silną rynkową gospodarkę.

A tak na akcję Ruchu Narodowego odpowiedzieli KoLibrowcy na swoim fanpage-u:
Ruch Narodowy wystartował z kampanią „Kupuj polskie produkty u polskich przedsiębiorców.”

Chociaż niewątpliwie cieszymy się, że jest poza nami jakieś środowisko, które porusza zaniedbany temat patriotyzmu gospodarczego, to jednak nie możemy nie zauważyć, że koledzy narodowcy podeszli do tematu w sposób bardzo nierozsądny.

O ile bowiem szczytnym celem akcji jest (jak sądzę) zaktywizowanie Polaków do działania na rzecz potęgi gospodarczej Polski, to środek dobrany jest tragicznie.

Inicjatorzy kampanii są najwyraźniej przekonani, że wezwanie do kupowania polskich produktów, tylko ze względu na ich pochodzenie, będzie miało pozytywne skutki dla ekonomicznej rzeczywistości naszego kraju. Niestety, jest to bardzo złudne wrażenie.

Towary, które potrzebują reklamy uderzającej do uczuć patriotycznych z dużym prawdopodobieństwem nie potrafią obronić się same – ich stosunek jakości do ceny (bo tym przede wszystkim kierują się konsumenci przy wyborze produktu, jak pokazuje szereg ankiet wśród kupujących) jest mniej atrakcyjny niż w przypadku towarów zagranicznych. Inaczej takie akcje nie miałyby sensu, choć jednocześnie nie byłyby szkodliwe.

Jak odbiłoby się to na gospodarce, gdyby Polacy masowo posłuchali apelu narodowców? Kupując droższe produkty, przeciętnemu Kowalskiemu zostałoby w kieszeni po prostu mniej pieniędzy – nie mógłby ich być może przeznaczyć na edukację dziecka, na wakacje albo na jakieś inne cele, które prowadziłyby do rozwoju gospodarczego. Oczywiście, mógłby także przepuścić je na alkohol albo inne rozrywki – ale to akurat nie różniłoby się w skali gospodarki od sytuacji, w której nasz Kowalski przepłacałby za polski produkt.

Jak wyglądałyby z kolei przełożyłoby się takie zachowanie konsumentów na producentów? Możemy założyć, że pozbawieni części konkurencji producenci ograniczyliby swoje starania o przychylność konsumentów, co doprowadziłoby do obniżenia się ich jakości i dalszego wzrostu cen, bowiem to konkurencja i możliwość wypadnięcia z rynku jest tą siłą, która obniża ceny i podnosi jakość produktów.

Jak widzimy akcja nie jest korzystna ani dla polskiej gospodarki, ani dla Polaków jako całości – a jedynie dla wąskiej grupy przedsiębiorców-producentów, którzy otrzymują pokaźne i niezasłużone wsparcie.

W tym miejscu warto odnieść się do jeszcze jednej kwestii – często podnosi się pogląd, że zachodnie kraje stosują protekcjonizm, bo chronią swój rynek i swoich obywateli. Nasz rząd jest nieudolny, bo my wpuszczamy na rynek obce przedsiębiorstwa. Choć oczywiście nasz rząd jest nieudolny, to wpuszczanie obcych firm nie jest niczym złym (pod warunkiem, że jednocześnie nie tłamsi się rodzimej przedsiębiorczości, a to właśnie dzieje się w naszym kraju) Jest to bardzo złudne przeświadczenie, które zarazem wprawa mnie w dobry humor – bo takimi argumentami szermują zazwyczaj Ci, którzy oskarżają (całkiem słusznie) rządy o współpracę z wielkimi korporacjami. Zaskakujące jest, że osoby te nie zauważają, że protekcjonizm gospodarczy jest jedynie w interesie tych właśnie korporacji, które są związane z władzą, a które, dzięki windowaniu cen osiągają olbrzymie zyski, jednocześnie drenując kieszenie rodzimych konsumentów.

Pojawia się zatem pytanie: w jaki sposób powinniśmy okazywać patriotyzm gospodarczy? Przede wszystkim należy znieść bariery hamujące przedsiębiorczość, obniżyć podatki i koszty pracy, a także zadbać o edukację odpowiednich kadr specjalistycznych – wiedza w połączeniu z brakiem barier będzie miała zbawienne skutki, biorąc pod uwagę naturalną kreatywność i pomysłowość Polaków. Jednocześnie stworzenie warunków do działania zapobiegnie do ich ucieczki za chlebem na zachód. Jestem przekonany, że potrafilibyśmy produkować nie tylko towary lepsze i tańsze niż zachodnie, ale także podbilibyśmy zagraniczne rynki. Oczywiście pod warunkiem, że tamtejsze rządy i społeczeństwa nie prowadziłyby nierozsądnej protekcyjnej polityki.

Akcje takie jak ta prowadzona przez narodowców nie są drogą do gospodarczej potęgi, bo tą można osiągnąć tylko dzięki własnej pracy.
[ex]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz